‘‘ ‘‘ ‘‘ ‘‘ ‘‘ ‘‘ ‘‘ ‘‘
Nawigacja
Menu
  Strona Główna
  Forum
  Czat
  GTW [DB MW Team]
  DBHU-Poradnik
  Kontakt
  System Rang
  Sposób na MU
  TOPLISTY
  Toplista ^^DBMW^^
  Great Contest

Info
  Akira Toriyama [NEW]
  Bohaterowie DBZ
  Cenzura w DB
  Drużyna Bardocka
  DragonBall AF
  Dragons
  Formy Frezera
  Fuzje w DB
  Liczby w DB
  Majin
  Saiyanie
  Spis Odcinków DB
  Spis odcinkow DBGT
  Spis odcinków DBZ
  Transformacje Saiyan
  Życzenia

Multi
  Animacje
  Dragon Fall
  Filmy
  Gry
  Manga
  Neko Majin
  Odcinki DB
  Odcinki DBZ
  Odcinki DBGT
  Odcinki DB QS
  Dragon Ball Z UNCUT DVD-Rip
  Odcinki Golden Boya
  Odcinki Cowboy Bebop
  Odcinki Naruto
  Odcinki Naruto Shippuuden
  Odcinki Saint Seyia
  Odcinki Vision of Escaflowne

Free
  Avatary
  Sygnaturki

Recenzje
  Recenzja Golden Boy
  Recenzja Shaman King

Użytkowników Online
Gości Online: 2
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanych: 6,411
Witamy Najnowszego Użytkownika: ~sebo14
Na Czacie sa:
Najaktywniejsi
Na miejscu 1 jest:
$misiek21elk
Avatar

Punktacja:
Ogólne: 1086
Bonusy: 3300
Kary: 0

2) ~Wariat 3403pkt
3) ~morelowy 1720pkt
4) ~grzeniu 1455pkt
5) ~Miska 1387pkt
6) ~GameBWS 1380pkt
7) ~Pavlo84 1360pkt
8) ~matx132 1193pkt
9) ~Qiara 999pkt
10) ~zidan10 860pkt

Reklama

SSJ POWER

The Witcher

Anime Army

Dragon Ball Site

Katalog.Eggs.pl

DBChat! Serdecznie zapraszamy!

TeamZ

Zobacz Temat
^^DragonBall-MostWanted^^ Portal wiedzy o DragonBall .Posiadamy obszerny download ,Filmy, Gry, Odcinki, przyjazna atmosfera , pomocni admini | Off Topic | Hyde Park
Autor The end...
~modest
Użytkownik

Avatar Użytkownika
Dodane dnia 09-04-2007 20:15
Wiem wiem taki temat jush był...ale to co tu podam wydaje mi sie o wiele bardziej interesujące niż garstka postów które były w temacie "2012"

Teraz do userów:
Nie piszcie tu prosze jakichś bzdur...najlepiej nie piszcie nic jeśli tego w całości nie przeczytacie...

Dziękuję...

"CO DO ROKU 2012 PRZEANALIZUJMY wszystko jeszcze raz
Kalendarz Majów zaczyna się 11 sierpnia 3114 roku p.n.e (4 ahau ze świętego kalendarza tzolkin, 8 cumhu ze zwyczajnego kalendarza haasmiley a kończy się 22 grudnia 2012 roku. Jest to tzw. Wielki Cykl - 1872000 (nie jestem pewien, czy to przybliżona, czy dokładna wartość, dokładna oznacza, że jest to 48000*39) dni czyli 5125 lat.

Majowie wierzyli, że jest to ostatni cykl, z którego końcem nastąpi straszliwy kataklizm niszczący życie na Ziemi.

A więc, czy za siedem lat będziemy mieli do czynienia z największą katastrofą od czasu zatopienia Atlantydy 27 lipca 9792 roku p.n.e. (data odczytana z hieroglifów przez Alberta Slosmana), co spowodowało m.in. biblijny potop?

Co 11 - 12 tysięcy lat następuje przebiegunowienie Ziemi i związane z tym katastrofy. Weźmy daty:
35712 p.n.e. - powstanie Atlantydy
29808 p.n.e. - kataklizm spowodowany odwróceniem biegunów
21312 p.n.e. - kataklizm spowodowany odwróceniem biegunów (Venus nie robiła pętli nad Orionem, Ziemia obraca się o 72° w zodiaku w ciągu pół godziny! zagłada 72%)
9792 p.n.e. - ostatni z wielkich kataklizmów (Venus zrobiła pętlę nad Orionem, zagłada prawie 100%)
2012 n.e. - kolejna data obliczona przez Egipcjan i Majów jako koniec ery.

Czyżby czekała nas powtórka z Atlantydy? 21 grudnia 2012 roku o godzinie 11:11 GMT ma dojść do zimowego przesilenia. Według Patricka Geryla ma nastąpić hiperaktywnośc Słońca, pole magnetyczne wokół ziemi zmieni sie drastycznie, a nasza planeta na chwile przestanie się obracac, by po chwili zacząc obracac się w drugę stronę - nastąpi przesunięcie biegunów. To spowoduje straszliwe kataklizmy.

Jednak okazuje się, że rok 2012 różni się od poprzednich czterech.
Rozpracujmy to numerologicznie:

3+5+7+1+2=18, 1+8=9 -> kod 9
2+9+8+0+8=27, 2+7=9 -> kod 9
2+1+3+1+2=9 -> kod 9
9+7+9+2=27, 2+7=9 -> kod 9
2+0+1+2 = 5 -> KOD 5 !

Kod 9 mówi o całkowitym zakończeniu cyklu, co dobrze odpowiada wspomnianym katastrofom, natomiast 5 oznacza rozwój i poszerzenie horyzontów.

Porównajmy jeszcze długości cykli pomiędzy tymi wydarzeniami.

- pomiędzy 35712 a 29808 p.n.e. jest 5904 lat - kod 9
- pomiędzy 29808 a 21312 p.n.e. jest 8496 - kod 9
- pomiędzy 21312 a 9792 p.n.e jest 11520 - kod 9
- pomiędzy 9792 p.n.e. a 2012 jest 11804 (kod 5) i 5 (!) miesięcy.

Widać tu, że za każdym razem cykle te były dłuższe; weźmy ich różnice:

8496 - 5904 = 2592 - Kod 9
11520 - 8496 = 3024 - Kod 9
11804 - 11520 = 284 - Kod 5 oznaczający środek cyklu

Suma wszystkich cykli 5904 + 8496 + 11520 = 25920 lat - cały cykl precesji i życia Atlantydy pomiędzy 35712 a 9792; liczba 25920 również daje kod 9; ciekawostka - początek kalendarza Majów: 3114 też daje kod = 9;

Co to oznacza? To, że w 2012 roku będziemy mieli do czynienia z przypadkiem bardziej szczególnym niż poprzednie katastrofy, a jednoczesnie nie będzie to zakończenie cyklu. Najbardziej prawdopodobne, że w nocy z soboty na niedzielę 22/23 grudnia 2012 roku dojdzie do kontaktu z Obcymi.

Weźmy przypadek stygmatyka Giorgio Bongiovanniego, który podjął się misji głoszenia światu treści Trzeciej Przepowiedni Fatimskiej. Jego pierwsze rany pojawiły się 2 września 1989 roku właśnie w czasie jego pobytu w Fatimie. Podobno ma informację że niedługo (może właśnie w 2012 roku) ludzkość nawiąże kontakt z istotami z innych układów gwiezdnych albo innych wymiarów.

Inna rzecz, która może zastanawiać, to "Rozmowy w toku" Ewy Drzyzgi, gdzie zaprosiła ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną. Jedna kobieta twierdziła, że otrzymała przekaz iż w 2012 roku stanie się coś ważnego, nie może powiedzieć co, ale nie będzie to koniec świata.

A co znaczą znaki w zbożu w Wylatowie i innych miejscach; prawdopodobnie zjawisko to
będzie się nasilać aż do grudnia 2012 roku, kiedy nastąpi KONTAKT.

A może coś innego. Ktoś kiedyś przedstawiał historię czterech miliardów lat Ziemi jako jeden rok. Nie pamiętam jakie daty towarzyszyły początkom nowych er, ale jedno było uderzające. Najpierw przez kolejne miesiące nuda, nic się nie dzieje, następnie następuje przyśpieszenie w grudniu a zwłaszcza 31 grudnia, pod koniec roku powstają ludzie, przez znaczną część czasu żyją w jaskiniach, a dopiero na samym końcu powstaje cywilizacja.

Przyśpieszenie trwa cały czas, wystarczy zobaczyć ile czasu trwało od wynalezienia ognia do uprawy roli czy zrobienia łuku, a teraz internet, Blue Connect, przeszukiwarki Yahoo za jakiś czas Google, coraz większe skoki w coraz krótszym czasie. Ktoś napisał kiedyś
opowiadanie, gdzie pewien uczony dochodzi do wniosku, że rozwój techniki przypomina przyrost masy relatywistycznej przy zbliżaniu się do prędkości światła, więc w którymś dniu rozwój techniczny będzie nieskończenie szybki. Aby temu przeciwdziałać powołano do życia
organizację Skorpion ingerującą w swobodny rozwój myśli ludzkiej (teraz też sa takie organizacje np. RIAA i próby wprowadzenia patentów na algorytmy).

Bracia Terrence i Dennis McKenny mają teorię, że nasz świat jest hologramem powstałym z interakcji dwóch hiper-wszechświatów. W hologramie naszego wszechświata znajdują się 64 skale czasowe, odpowiadające heksagramom I-Ching. Podobno w swoich badaniach
stwierdzili datę 2012, która ma być "punktem Omega", kosmicznym przebudzeniem nowej ultraszybkiej ewolucji. Według Terrence'a McKenny 23 grudnia 2012 dojdzie do immanentyzacji Eschatonu (zaistnienie wszechobecności rzeczywistości ostatecznej czyli FINAŁ WSZYSTKIEGO?"

Tekst znaleziony na jednej z grup dyskusyjnych.

"OPRACOWANIE PRZEPOWIEDNI ORIONA NA ROK 2012

O wszystkim tym wiedzieli ludzie, którzy żyli w starożytności i niepodobna im nie wierzyć. Dlaczego? Bo nasze pole magnetyczne jest jednym z najmniej zrozumiałych cudów wszechświata. W artykule "Zmiany kierunków pola magnetycznego Ziemi" w "Science" z 17 stycznia 1969 roku Allan Cox stwierdza: "Istnieje zawstydzający brak teorii wyjaśniającej obecny stan pola magnetycznego Ziemi". Jeszcze w roku 2000 sytuacja pozostawała niezmieniona.

Co teraz myślą naukowcy? Nasze pole magnetyczne jest elektromagnesem. Wszyscy to wiedzą. Jak to się dzieje? Ponieważ nasza planeta obraca się, magnetyzm jest indukowany w taki sam sposób, jak w cewce, przez którą płynie prąd elektryczny. Innymi słowy, Ziemia jest gigantyczną prądnicą z biegunem północnym i południowym.
Nie pytaj o więcej - naukowcy naprawdę tego nie wiedzą! Odwrócenie biegunów się zdarza. Potwierdzają to geolodzy. Dzieje się to co mniej więcej 11 500 lat, ale nikt nie wie dlaczego. Wszystkie spekulacje sprowadzają się do "nieznanej siły", powodującej te odwrócenia - ale dotychczas nie ma na to odpowiedzi. Zawstydzające? No chyba!
To kieruje naszą uwagę ku Słońcu - tam możemy zobaczyć, jak potężne mogą być odwrócenia magnetyczne! Siły magnetyczne są prawdziwym powodem milionów wybuchów jądrowych na Słońcu, jest ono bowiem gwiazdą magnetyczną: ma biegun północny, biegun południowy i równik.
Podobnie jak Ziemia, Słońce się obraca. Obrót Słońca jest bardzo szybki, ponad 6000 kilometrów na godzinę. Powstaje mnóstwo pól magnetycznych, które rozgrzewają koronę słoneczną do temperatury powyżej l 000 000°C. Pojedynczy rozbłysk słoneczny spowodowany krótkim spięciem w jednym z pól magnetycznych wytwarza energię równą dwóm miliardom bomb wodorowych! Wyobraźcie sobie taki wybuch na Ziemi, a szybko obliczycie straty, jakie mógłby spowodować.
Następnie weźmy plamy słoneczne. Charakteryzuje je potężne pole magnetyczne. Siła magnetyczna plam słonecznych jest ogromna - 20000 razy większa, niż Ziemi. Plamy słoneczne przebijają powierzchnię Słońca co 11 lat - tyle wynosi ich cykl. Na początku każdego cyklu bieguny plam słonecznych odwracają się, powodując gigantyczne eksplozje nuklearne!
To kieruje nas ponownie ku starożytnym. Odkryli oni teorię pól magnetycznych Słońca. Cotterell w swojej książce Prorocza wiedza Majów opisuje tę teorię, przedstawiając obliczenia Majów dotyczące zmian pola magnetycznego Słońca.
To jest doprawdy coś nadzwyczajnego. Kiedy to się dzieje, ogromne rozbłyski słoneczne sięgają biegunów Ziemi. I wtedy - bum! Pole magnetyczne Ziemi również się odwraca i zaczyna ona krążyć w odwrotnym kierunku. Biegun północny staje się południowym i na odwrót! Rozumiecie? Ziemia rusza w przeciwnym kierunku, a bieguny się odwracają!
Po przeczytaniu tych zapisków ogarnął mnie strach. To jasne, że czeka nas światowa katastrofa o nieznanych rozmiarach. Niemal cała ludzkość zniknie z powierzchni Ziemi. Europa powróci do epoki lodowcowej i stanie się terenem niemożliwym do zamieszkania z powodu zaniknięcia ciepłego prądu - Golfsztromu. W Ameryce Północnej będzie jeszcze gorzej. W jednej chwili znajdzie się ona pod lodem bieguna południowego, tak jak to się stało z Atlantydą. Nieuchronność katastrofy nie budziła wątpliwości. W swojej książce The Path of the Pole profesor Charles Hapgood pisze: "Znalazłem dowód na trzy rozmaite pozycje bieguna północnego w niedawnym okresie. Podczas ostatniego zlodowacenia Ameryki Północnej biegun wydawał się znajdować w Zatoce Hudsona, (...). Przesunął się na swoje obecne miejsce pośrodku Oceanu Arktycznego jakieś 12000 lat temu."
Datowanie za pomocą metody badania rozpadu cząstek radioaktywnych sugeruje, że biegun znalazł się w Zatoce Hudsona jakieś 50 000 lat temu, a przedtem był ulokowany na Morzu Grenlandzkim (...). Jeszcze 30 000 lat wcześniej biegun mógł znajdować się w okręgu Yukon w Kanadzie. Jeśli zmieni się biegun północny, zmieni się także południowy. Hapgood pisze, co następuje: "Poważny dowód na umiejscowienie bieguna w Zatoce Hudsona pochodzi z Antarktydy. Przy ustawieniu bieguna północnego na 60o szerokości północnej i 83o długości zachodniej, biegun południowy odpowiednio znajdowałby się na 60o szerokości południowej i 97o długości wschodniej - na oceanie poza Wybrzeżem Mac-Roberstona Ziemi Królowej Maud, na Antarktydzie. To umieszczałoby biegun południowy około siedem razy dalej od Morza Rossa na Antarktydzie, gdzie znajduje się on teraz."
Powinniśmy się zatem spodziewać, że w tamtym czasie Morze Rossa nie było pokryte lodem. Mamy dokładne potwierdzenie tego faktu. Połącz ze sobą precesję równonocy, przesunięcie się skorupy ziemskiej i odwrócenie pola magnetycznego, a otrzymasz w ten sposób obraz kolosalnego mordercy. Góry i wyspy wypiętrzy on w niebo i spowoduje gigantyczną zagładę. Nikt nie kwestionuje powiązania pomiędzy epoką lodowcową i zmianami magnetycznymi.
Zlodowacenie odgrywało główną rolę niemal we wszystkich katastrofach w dziejach Ziemi. Steven M. Stanley z Uniwersytetu Johna Hopkinsa twierdzi, że ochłodzenie klimatu było czynnikiem sprawczym wyginięcia gatunków w kambrze, a także w permie, w dewonie itd. Niewiele ponad 100 lat temu ludzi szokowało przypuszczenie, że wielkie płyty lodowcowe o grubości półtora kilometra mogły pokrywać kiedyś tereny o umiarkowanym klimacie w Ameryce Północnej i w Europie. Później przyjęto teorię nie jednej, ale wielu epok lodowcowych. Z czasem znaleziono dowody występowania okresów zlodowaceń na całej Ziemi, nawet w regionach tropikalnych. Odkryto, że płyty lodowe obejmowały niegdyś ogromne przestrzenie zwrotnikowych Indii i równikowej Afryki. Coleman, jeden z największych znawców epok lodowcowych, pisał w swojej książce Ice Ages Recent and Ancient (Epoki lodowcowe dawne i nowe): "Odkryto również, że te płyty lodowe rozmieszczone były w sposób niejako kapryśny. Syberia, na której znajdują się teraz najzimniejsze tereny świata, nie była pokryta lodem. To samo dotyczy większości Alaski i terytorium Yukonu w Kanadzie, podczas gdy północna Europa, z jej stosunkowo łagodnym klimatem, pokryta była lodem daleko na południe, aż do szerokości Londynu i Berlina. Również większość obszaru Kanady i Stanów Zjednoczonych była pokryta lodem - lodowiec sięgał aż do Cincinnati i do doliny Missisipi."
Współcześni naukowcy zgadzają się, że opis Colemana jest zasadniczo ścisły. Profesor l.K. Charlesworth z Queen's University w Belfaście wyraża swoją opinię następująco: "Przyczyna tych wszystkich zmian, jedna z największych zagadek w historii geologii, pozostaje nierozwiązana; mimo usiłowań całych pokoleń astronomów, biologów, geologów, meteorologów i fizyków, odpowiedź ciągle nam umyka". Coleman, który w swoich poszukiwaniach spenetrował wiele terenów Afryki i Indii, badając tam dowody istnienia na nich zlodowaceń, interesująco opisuje swoje doświadczenia w wynajdowaniu oznak bardzo niskich temperatur w miejscach, gdzie spływał potem w promieniach palącego tropikalnego słońca: "W upalny wieczór na początku zimy 2,50 w głąb strefy gorącej, wśród tropikalnego otoczenia trudno sobie wyobrazić, że ten teren był przez tysiące lat pokryty warstwą lodu o grubości tysięcy metrów.
Kontrast pomiędzy przeszłością i teraźniejszością jest tak zdumiewający, że łatwo zrozumieć, dlaczego geolodzy długo i zaciekle walczyli z teorią zlodowacenia Indii pod koniec karbonu. Kilka godzin gmerania i stukania młotkiem w intensywnym afrykańskim słońcu, bez kropli wody, aby zebrać prążkowane kamyki i płytkę łupku - to najbardziej wyrazisty kontrast pomiędzy teraźniejszością i przeszłością, bo chociaż 27 sierpnia to dopiero wczesna wiosna, upał jest taki, jak w gorący dzień sierpniowy w Ameryce Północnej. Suchy, obezwładniający blask i lejący się pot sprawia, że myśl o grubych warstwach lodu zalegających w tym samym miejscu wydaje się wręcz nieprawdopodobna, ale bardzo nęcąca..."
Wiemy zatem już, że okresy zlodowaceń i przesunięcia biegunów zdarzają się często. Za kilka lat znowu ma do tego dojść. Co się wydarzy? Ruch obrotowy Ziemi gwałtownie się zwolni, a następnie zmieni kierunek. Obecnie Ziemia porusza się z zachodu na wschód, potem będzie się obracać ze wschodu na zachód. Innymi słowy, Ziemia będzie nadal obracać się wokół swojej osi. To oznacza, że Ziemia będzie musiała zwolnić i zacząć obracać się w przeciwnym kierunku. Nastąpi to w czasie krótszym niż doba, a towarzyszyć temu będą potężne zmiany, kataklizmy, śmierć miliardów ludzi i wielkie zniszczenie. Następnie sytuacja unormuje się ponownie, tyle że nastąpią zmiany klimatyczne w związku z przesunięciem się biegunów.
Teraz możecie mnie spytać: "Czy jesteś pewien tego, co mówisz?" To logiczne pytanie, na które spróbuję odpowiedzieć. Data 27 lipca 9792 roku p.n.e. została odczytana przez Alberta Slosmana z hieroglifów. Koniec świata zgodnie z przepowiedniami Majów ma nastąpić 21-22 grudnia 2012 roku n.e.
Teksty Egipcjan wskazują na szczególną pozycję Wenus w momencie, kiedy Atlantyda uległa zniszczeniu. Wenus ma doniosłe znaczenie także dla Majów. By się o tym przekonać, wystarczy przeczytać "Proroczą Wiedzę Majów". Kod Wenus znalazł się w ich inskrypcjach i w budowlach. Moje przewidywania, które następnie udowodniłem matematycznie, mówiły, że w tekstach egipskich można znaleźć te same kody. W Egipcie istniał podziemny kompleks pomieszczeń, który Herodot nazwał "wielkim labiryntem", składający się z ponad 3000 komnat. Tam właśnie dokonywano obliczeń astronomicznych! Były one kontynuacją tych, które przedtem przeprowadzano na Atlantydzie. Przechowano je, bo, jak ze zdumieniem przeczytałem, Atlantydzi znali dokładną datę zniszczenia ich lądu już na 200 lat przed katastrofą! Tu apeluję do waszych umysłów. Chcę, żebyście zrozumieli, że oni obliczyli termin końca Atlantydy - teraz spoczywającej pod biegunem południowym.
Dodajcie do siebie zmiany pól magnetycznych i precesję, a wynikiem będzie kolosalny kataklizm, o którym mówili od początku. W powiązania pomiędzy latami 2012 n.e. i 9792 p.n.e. nie ma co wątpić. Jeśli w dalszym ciągu będziemy lekceważyć te odkrycia, wszyscy zginiemy. Dzwony powinny bić na alarm na całym świecie! To wydarzenie będzie porównywalne z eksplozją 10 000 bomb atomowych naraz. Całe kontynenty przestaną istnieć. Miliardy ludzi zginą. Będzie to największa tragedia na świecie od czasów biblijnego potopu.
Oparte jest to nie na niejasnych przesłankach, ale na matematyce i wiedzy, którą posiadły w tajemniczy sposób ludy starożytne. Chyba że podejmiemy środki zaradcze na szeroką skalę, by uzbroić się przeciwko tej masowej destrukcji. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy zdoła się uratować. Ale jeżeli nie zrobimy nic - straty w ludziach będą o wiele większe.
Mówię wyraźnie: jeżeli ludzkość nie przyjmie szybko do wiadomości znaczenia tej daty, sama sobie zgotuje śmierć. Manuskrypty sprzed wielu stuleci potwierdzają, co następuje:
1. Obliczenia Majów i Egipcjan są takie same.
2. Zarówno Majowie, jak i Egipcjanie niezależnie ustalili z wielką precyzją datę końca świata.
3. Egipcjanie i Majowie musieli dysponować znakomitym kalendarzem, by dokonywać swoich obliczeń.
Z powyższych faktów, z których żadnemu nie można zaprzeczyć, możemy wywnioskować, że Majowie byli potomkami Atlantydów albo oparli swoją wiedzę na przekazie tych, którzy przeżyli kataklizm. Co do Egiptu, wiemy to już z całkowitą pewnością. W ten sposób możemy logicznie wytłumaczyć globalny kataklizm w roku 2012 n.e. Ponadto ta wiedza potwierdza, że obie cywilizacje nie tylko pochodziły z tego samego źródła, ale także, że obie były w stanie same to udowodnić. To uzupełnia obraz i stawia nas w obliczu największego na przestrzeni wieków wyzwania dla ludzkości: nadciągającego kataklizmu. Ta gigantyczna katastrofa geologiczna może zetrzeć naszą cywilizację z powierzchni ziemi. Naszą reakcją może być: rezygnacja, panika, rozpacz, uparte udawanie, że nic się nie dzieje itd. Ale w przeciągu tych niewielu lat, jakie nam zostały, miejmy nadzieję, że ostrzeżenie dotrze do wystarczającej liczby ludzi, by można było podjąć konieczne działania. To sprawi, że najbardziej wartościową wiedzę będziemy mogli przekazać przyszłym pokoleniom. Przypomnijmy sobie następujące słowa Franka C. Hibbena w jego książce The Lost Americans. Jedną z najbardziej interesujących teorii końca plejstocenu jest ta, która wyjaśnia tę pradawną tragedię olbrzymim trzęsieniem ziemi, gigantyczną erupcją wulkanu o niezwykłej, katastrofalnej sile. Ta przedziwna idea znajduje potwierdzenie szczególnie w wierzeniach ludów zamieszkujących tereny Alaski i Syberii. Pogrążone w mule, czasami pośród stert kości leżą złoża popiołu wulkanicznego. Nie ma wątpliwości, że równocześnie z końcem zwierząt plejstoceńskich, przynajmniej na Alasce nastąpiły potężne erupcje wulkaniczne. To dowodzi, że zwierzęta, których ciała zachowane są do dzisiaj, musiały zginąć i błyskawicznie zostały zasypane popiołem - w ten sposób się przechowały. Ciała, które po śmierci pozostają na powierzchni, rozkładają się, a kości rozsypują. Erupcja wulkaniczna wyjaśnia wyginięcie zwierząt na Alasce -wszystkich naraz, w sposób, który jest satysfakcjonującym nas dowodem. Stada zwierząt zginęły od razu z powodu gorąca i uduszenia się lub nie bezpośrednio - zatrute wyziewami gazów wulkanicznych. Również burze morskie towarzyszyły wybuchom wulkanów - burze w niezwykłych rozmiarach. Różnice temperatur i wyrzucane w górę tony popiołu i pumeksu mogły wywołać ogromne wiatry i wybuchy o niespotykanej gwałtowności. Jeśli to tłumaczy koniec wszystkiego, co żyło, plejstocen miał istotnie bardzo gwałtowne zakończenie.
Przeczytajcie te słowa ponownie i zapamiętajcie je na zawsze. Dlatego musimy pilnie wydobyć na światło dzienne wiedzę starożytnej Atlantydy o dniu następnego kataklizmu. Bez tej zasadniczej informacji późniejsza cywilizacja może, za jakieś 12000 lat, znaleźć się nagle w epoce kamienia łupanego. Nie wiem, czy aby przekazać tę informację, musimy zbudować gigantyczne piramidy.
Wiem, że te budowle odgrywały zasadniczą rolę w moich poszukiwaniach, że to one doprowadziły mnie do miejsca, w którym krzyknąłem "Eureka!" Opierając się na czysto matematycznych podstawach, badacz może wydedukować z tych budowli ogromne ilości danych i wiedzy o kataklizmie. Ta wiedza z czasów starożytnych uczy nas następujących rzeczy:
1. Nasza uzależniona od komputerów cywilizacja zostanie zrujnowana przez odwrócenie się pola magnetycznego Słońca, które wyśle w przestrzeń kosmiczną chmurę naładowanych elektromagnetycznie cząsteczek. Zakłóci to pole magnetyczne Ziemi, nastąpi przesunięcie skorupy ziemskiej, co spowoduje gigantyczną, zalewającą wszystko falę.
2. Ta "burza słoneczna" i odwrócenie się biegunów zniszczy cały sprzęt elektroniczny. Spowoduje to stratę 99,99999999% naszej wiedzy w ciągu zaledwie paru godzin.
3. Powstała na skutek przesunięcia skorupy ziemskiej gigantyczna fala zburzy całkowicie wszystkie biblioteki i zniszczy wszystkie książki.
Aby sprostać temu wielkiemu wyzwaniu, musimy być, jak to już udowodniłem, przygotowani na najgorsze. Ci, co przeżyją, muszą mieć podstawową wiedzę z zakresu wszelkich nauk, bo będą musieli zaczynać od grzebania w ziemi. Nic z rzeczy ważnych dla nas nie będzie już funkcjonować - nic nie pozostanie. Od tych niewielu, którzy przeżyją, zależeć będzie, czy nasza historia będzie miała dalszy ciąg, czy nie. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że w naszym społeczeństwie jest wiele do poprawienia. Oto, dlaczego musimy mieć całkowitą pewność, że to, co najważniejsze, zostanie przekazane dalej. Na przykład:
- Następna cywilizacja, która powstanie po kataklizmie, musi wykazać jak największy szacunek dla natury. Pestycydy, herbicydy, środki użyźniające itd. muszą być kompletnie zabronione. Trzeba je zastąpić ekologicznym rolnictwem.
- Lasy muszą zajmować centralne miejsce wewnątrz i wokół przyszłych miast. Miasta powinny pozostać niewielkie.
- Aby uniknąć zanieczyszczenia środowiska, gęstość zaludnienia powinna zostać ograniczona. Oczywiście na początku, zaraz po katastrofie, trzeba położyć nacisk na odrodzenie się populacji.
- Nigdy więcej nie wolno budować elektrowni jądrowych. Podczas przesunięć skorupy ziemskiej z jej tytanicznymi trzęsieniami, większość produktów radioaktywnych wydostanie się z setek elektrowni nuklearnych. Wyzwolona zostanie ogromna ilość energii radioaktywnej, prawdopodobnie wystarczającej do zlikwidowania całej ludzkości. Najbardziej się obawiam, że właśnie tak się stanie, a my nie będziemy mogli zrobić nic, by temu zaradzić!
- Nienaturalna żywność, zabójcza dla naszego zdrowia i wymagająca ogromnych ilości energii do jej produkcji, będzie musiała być zakazana prawnie. Do takich produktów zaliczyłbym cukierki, czekoladę, chipsy, biały cukier i wiele innych.
- Trzeba będzie przejść na dietę owocowo-warzywną. Jest nie tylko zdrowa, ale chroni organizm przed mniej więcej 30 000 chorób. Jako że pomoc lekarska, np. chirurgiczna, tuż po katastrofie będzie praktycznie niemożliwa, każdy musi zrozumieć, jak ważny dla niego jest dobry stan zdrowia. To może mu zapewnić tylko dieta owocowo-warzywna.
- Medytacja i głodówki będą podstawowym środkiem zwalczania chorób zakaźnych i wszystkich innych. Wraz z tymi zasadami, o jakich mówiliśmy powyżej, stanowić będą one podstawę nowego sposobu życia. Te "święte przykazania" umożliwią nam stworzenie społeczeństwa o wiele szczęśliwszego niż to obecne. Głównym celem życia nie będzie już zysk, ale psychiczne i fizyczne zdrowie mieszkańców ziemi. Oto nauki, które powinny przetrwać na przyszłość.
Kiedy spojrzeć na Ziemię z przestrzeni kosmicznej, ujrzy się błękitną planetę, pokrytą głównie wodą. Oceany są nie tylko źródłem życia, ale i o tym będzie właśnie tutaj - również przyczyną śmierci. Kiedy skorupa ziemska zaczęła się przesuwać, wszystko, zarówno masa lądów, jak i wód, nabrała pewnej prędkości. Kiedy skorupa ziemska znowu przyspieszyła i w końcu się zatrzymała, wywołało to ogromne drgania. Porównajmy to z samochodem, wjeżdżającym w mur. Im większa prędkość, tym silniejsze uderzenie. Kiedy płyty tektoniczne uderzają jedna o drugą, towarzyszą temu tytaniczne trzęsienia, wybuchy wulkanów itd. W niektórych miejscach płyty zgniatają się nawzajem w taki sposób, że tworzą góry o kilometrowych wysokościach. Gdzie indziej leżące pod spodem warstwy rozrywają się, otwierają i w ich głębinach znikają całe lądy. Nadchodzące wydarzenia apokaliptyczne nie dadzą się z niczym porównać. Będą tak niszczycielskie, że trudno to pojąć. Podczas wypadku samochodowego zachodzi jeszcze inne zjawisko. Jeżeli nie jesteś dobrze przypięty, możesz zostać wyrzucony z samochodu. Ludzie niezapinający pasów bezpieczeństwa wylatują przez przednie szyby, a jeśli wypadek następuje przy dużej szybkości, rezultatem są ciężkie zranienia, a nawet śmierć. W języku naukowców nazywa się to "prawem bezwładności". Wszystkie przedmioty poruszające się z pewną prędkością zachowują tę prędkość. Jest to prawo natury, które zawsze istniało i nigdy nie przestanie istnieć. Ofiary wypadków samochodowych dobrze o tym wiedzą. To uniwersalne prawo działa także w stosunku do samej kuli ziemskiej. Jeżeli przestudiowałeś dokładnie poprzednie przesunięcia się biegunów w opisie zagłady Atlantydy, wiesz, że to wszystko wydarzyło się zaledwie w ciągu kilku godzin.
Naukowo można udowodnić, że przesunięcie skorupy ziemskiej wyniosło 29°. Świadczą o tym stwardniałe skały magnetyczne, które jeszcze teraz wskazują na poprzedni, dawny biegun! Takie przesunięcie kątowe odpowiada przesunięciu skorupy ziemi o 3000 kilometrów! Wyobraźcie sobie, że musicie przejechać samochodem 3000 kilometrów w ciągu 15 godzin. Trzeba by jechać z szybkością 200 km na godzinę! Od momentu, kiedy Ziemia zaczęła się poruszać, osiągnęła pewną szybkość. Jeżeli to się stanie za jednym szarpnięciem, może cię wyrzucić w powietrze. Z chwilą, kiedy Ziemia osiąga stałą prędkość, nie zauważamy już tego.
Teraz dochodzę do najważniejszego. Pole magnetyczne Ziemi odwraca się, i powstaje gigantyczna fala wody niszcząca na swojej drodze setki istot żywych: ludzi i zwierząt. To tak, jakby nagle pojawił się przed tobą gigantyczny mur, przed którym musisz zatrzymać nagle swój wyścigowy wóz. Ale już jest za późno! Ze straszną siłą uderzasz w przeszkodę i to wyrzuca cię z samochodu. Oto, co dzieje się z oceanami w momencie kataklizmu. Z powodu prawa bezwładności nie są w stanie się zatrzymać. Zależnie od kierunku, morza zaczynają występować z brzegów.
Odwrócenie biegunów
Ale sprawa jest bardziej skomplikowana. Wydarza się nie tylko poślizg skorupy ziemskiej, ale również odwrócenie się biegunów. Ziemia zaczyna obracać się w przeciwnym kierunku niż dotychczas! Nieszczęście, jakiego nie można sobie wyobrazić. Spójrzcie tylko na liczby. Obwód równika wynosi około 40 000 kilometrów. Jako że Ziemia robi całkowity obrót w ciągu 24 godzin, oznacza to, że co każde 24 godziny odbywamy podróż długości 40 000 kilometrów. Podziel 40 000 kilometrów przez 24 godziny, a dojdziesz do szokującego wniosku, że krążymy dookoła osi ziemskiej z prędkością 1666 kilometrów na godzinę. Jeżeli w czasie mającego nastąpić kataklizmu Stany Zjednoczone przesuną się w kierunku obecnego bieguna północnego (przyszłego południowego), to tak jakby woda w porcie nowojorskim nagle opadła. W Brazylii ukażą się wielokilometrowe plaże, bo woda siłą zostanie wypchnięta.
W przeciwstawnych masach lądów wydarzy się zjawisko przeciwne. Z nadzwyczajną szybkością wody podniosą się na katastrofalną wysokość. Gigantyczna fala, nigdy dotychczas niewidziana, wysoka na setki metrów (tak, nawet ponad kilometr!) bezlitośnie zniszczy wszystkie tereny nadbrzeżne. Nie będzie można uciec przed tą gwałtownością przyrody. Nawet nieduże fale - 1O metrowej wysokości - są w stanie zetrzeć z powierzchni ziemi wszystko, co napotkają na drodze. Co zatem zrobi taka ściana wody? Zaleje sobą wszystko, co żyje. Wyobraźcie sobie, że mieszkacie nad morzem i nagle widzicie falę o wysokości kilkuset metrów, zbliżającą się do was. Zanim zdołacie zareagować, już będziecie przykryci miliardami litrów wody morskiej! Nie zapominajcie, że ta gigantyczna fala ma ogromną prędkość, powstała bowiem dzięki potężnym siłom. Ta energia musi zostać całkowicie rozprowadzona, zanim oceany wrócą do dawnego spokoju. To oznacza wielkie zniszczenie wszelkiego życia. Gdy fala rozpłynie się ponad lądami, zginie więcej ludzi, niż dotychczas we wszystkich wojnach w historii. W swojej książce Voyage dans I 'Amerique meridionale (Podróż do Ameryki Południowej) Alcide d'Orbigny pisze:
"Twierdzę, że zwierzęta lądowe Ameryki Południowej zostały zniszczone wtargnięciem wody na kontynent. Jak inaczej moglibyśmy wytłumaczyć tę całkowitą destrukcję i jednorodność kości, odnajdywanych w pampasach? Jasnym dowodem tego jest niezmierna liczba kości i całych zwierząt, których ilość jest największa w ujściach dolin, jak to wskazuje p. Darwin. Odkrył on największą ilość szczątków w Bahia Blanca, w Bajada, a także na wybrzeżu i w dopływach Rio Negro, również u ujścia doliny. To potwierdza, że zwierzęta były unoszone wodą i w większości dopłynęły do wybrzeży. Błoto pampasów nagromadziło się nagle w rezultacie gwałtownego napływu mas wody, unoszącej ze sobą grunt i inne szczątki pływające i mieszającej je ze sobą."
Zatem Amerykanie i Kanadyjczycy nie tylko znajdą się teraz w temperaturze polarnej, ale ponadto wśród mas wody spływającej z gór, tratującej wszystko, wyrywającej z ziemi drzewa, tak jakby nic nie ważyły, wyrzucającej w powietrze zwierzęta i ludzi, samochody itd. - na kilometry naprzód; nic, absolutnie nic nie uchroni się przed tą gwałtowną przyrodą. Nawet liczne zwierzęta morskie zginą, bo zostaną zgniecione niesionymi resztkami i wciśnięte w ziemię. Będzie to jeden gigantyczny, masowy grób - mieszanina ciał setek milionów ludzi i zwierząt. Te ciała, które pozostaną nienaruszone dzięki zamrożeniu, będą ostrzeżeniem dla przyszłych pokoleń, by nie zaniedbywać wzmianek o siłach, drzemiących w naturze - tak, by nie powtórzył się dawny błąd. Geolog Harlen Bretz pisze w The Channeled Scabland of the Columbia Plateau ("Journal of Geology", listopad 1923): "Pod koniec ostatniego zlodowacenia nastąpiła katastrofalna powódź. Ogromna ściana wody z grzbietami fal, ciągle przewalającymi się przed nią. Wysokość jej dochodziła do 450 metrów. Przelewała się przez szczyty pobliskich wzgórz jak ogromne wodospady i kaskady, szerokie na 15 kilometrów, tocząc przed sobą całymi kilometrami ogromne, wielometrowe głazy." Potężne masy wody wypłukały kanały, głębokie na wiele metrów, w bazaltowej płycie Płaskowyżu Kolumbijskiego. Wypływając z doliny Clark Fork River w zachodniej Montanie i przepływając przez północne Idaho z prędkością 16 km3 na godzinę, woda osiągnęła głębokość 250 metrów, płynąc przez Wallula Gap na granicy stanów Waszyngton i Oregon, a następnie spłynęła do Kolumbii w swojej nieprzejednanej wędrówce do Pacyfiku. Wypłukując od 30 do 60 metrów ziemi w wielu miejscach, powódź odsłoniła całkowicie 3200 kilometrów kwadratowych Płaskowyżu Kolumbijskiego, wypłukując błoto i piasek, pozostawiając tylko nagie ściany dolin głębokich na 120 metrów, jak jałowe wspomnienie dawnej świetności. Powódź skończyła się równie szybko, jak się zaczęła, w ciągu paru dni. Pozostawiła gigantyczne słupy rzeczne, które teraz były wzgórzami o wysokości ponad 30 metrów, i deltę o obszarze 320 kilometrów kwadratowych w połączeniu dolin Willamette i Columbia River. W części tej delty znajdują się teraz Portland, Oregon, Waszyngton i Vancouver. Zginęły już miliardy ludzi, a to jeszcze nie był koniec. Gigantyczna fala wydawała się posuwać naprzód bez końca. Sięgała coraz dalej w głąb lądu. Było się bezpiecznym dopiero na wysokości 1500 metrów ponad poziomem morza. Oczywiście, jeżeli to miejsce nie podlegało przesunięciom lądów! Nigdzie, dosłownie nigdzie nie można było być pewnym przeżycia. W tej heroicznej walce pomiędzy siłami światła i ciemności przewaga sił ciemności stawała się coraz bardziej widoczna. Cała kula ziemska przeżywała straszne chwile. Tu i ówdzie ludzie w rozpaczy usiłowali wspiąć się na wierzchołek góry, by się zabezpieczyć przed podnoszącymi się wodami. Tylko niewielu się udało. Morze było zbyt potężne, by je pokonać. Ogromne, bezlitosne fale toczyły się naprzód. Fala dotarła do piramid. Te potężne budowle nie były w stanie oprzeć się jej sile: pokryła je fala powodzi. Grzmiąc gwałtownie, woda popłynęła przez wejście i dostała się do komnaty królewskiej. Przed tysiącami lat w tym miejscu odbywał się rytuał zmartwychwstania. Dzisiaj te komnaty były zalane szalejącą wodą. Cywilizacja cofnie się znowu do epoki kamiennej, jeśli w ogóle przetrwa. Opowieści o tych wydarzeniach zdeterminują późniejsze zachowanie ludzi w ciągu nadchodzących tysięcy lat. Będzie się o tym mówić i przekazywać opowieści z ojca na syna. Towarzyszyć temu będą nieśmiertelne opowiadania o odwadze i rozpaczy, a także historyczne relacje o wydarzeniach. Zupełnie tak samo, jak to, co teraz czytamy o dawnych katastrofach."

Tekst pochodzi ze strony www.niewyjasnione.pl/temat776-strona1/ Zapraszam do czytania i komentowania...

" Koniec naszej cywilizacji? cz. I

Bogusław Leng

Co najmniej od 100 lat znana jest święta liczba kalendarza Majów, bez wątpienia odziedziczonego po znacznie wcześniejszej i wysoko rozwiniętej cywilizacji. Na niej urywa się ich kalendarz obejmujący niewiarygodnie długi czas. Ta sama liczba, 11 804, zapisana inaczej, znajduje się w słynnej płaskorzeźbie Zodiaku z Dendery w Egipcie. Ma on co najmniej 6 tysięcy lat i jest wyrytym w kamieniu przesłaniem ze znacznie starszej epoki. Podobna informacja zapisana jest za pomocą tzw. magicznych liczb. Odpowiada im położenie trzech wielkich piramid w Gizie w Egipcie i równie wielkich, choć mniej znanych w Teotihuacan w Meksyku. Te dwie cywilizacje, powstałe ze wspólnego pnia, dramatycznie pragnęły przekazać coś następnym pokoleniom.

CO WIEDZIELI STAROŻYTNI KAPŁANI I MAGOWIE?

Według pewnej grupy niezależnych naukowców badających stare przekazy i ich powiązania, tym czymś jest dokładna data następnego kataklizmu, który ma nieodwracalnie zniszczyć naszą cywilizację. Planeta przetrwa, my nie. Publikacje o tym zagrożeniu ukazują się od bardzo niedawna, zaledwie od kilkunastu lat, gdy badaniem środowiska starożytnych cywilizacji zajęli się specjaliści z takich dyscyplin nauki, jak astrofizyka, astronomia, geofizyka, geologia i informatyka.
Kapłani i magowie, ludzie nauki dawnej cywilizacji, dysponowali ogromną wiedzą o ruchach ciał niebieskich i mechanice nieba, nadal przewyższającą naszą. Przejęli ją od tych, którzy byli przed Egiptem i przed Majami. Ci jeszcze wcześniejsi uczeni nakazali hermetycznej kaście kapłanów prowadzić obserwacje nieba oraz przekazywać tę wiedzę z pokolenia na pokolenie. Niestety, z biegiem lat nastąpiło załamanie rozwoju cywilizacji, co również przewidzieli, ale zapisy pozostały. Nie na taśmach, dyskach czy w księgach, nie w językach, które zapomniano, ale zachowane niemal na wieczność w świętych liczbach, w kamieniu i budowlach.
Stanowczo za późno odczytujemy te przekazy i zaczynamy je rozumieć. Jeśli im wierzyć, to data naszego końca jest bardzo bliska.

22 - 23 GRUDNIA 2012 ROKU

Oczywiście dawni kapłani nie posługiwali się naszym kalendarzem, używali niezmiennego, odwiecznego kalendarza gwiazd. Dopiero badając te zależności i porównując dane ze starymi zapisami, nauka dowiaduje się, że ruch i pozycje gwiazd podlegają pewnym żelaznym regułom i precyzyjnym układom. Wynikają z nich wydarzenia, które co pewien czas niosą zagładę życia na Ziemi, trzeciej planecie od Słońca.
Dlaczego prehistoryczni naukowcy z taką obsesją i wytrwałością obserwowali ruchy nieba? Dlaczego wyliczyli precyzyjnie datę następnego kataklizmu? Otóż dlatego, że według wciąż częściowo tylko odczytanych tekstów z hieroglifów i pisma Majów, udało im się wyliczyć datę tego wydarzenia w ich epoce. Dzięki temu ocalała część wiedzy i cywilizacji, która dała początek wielkim państwom w Indiach, Egipcie i Ameryce Południowej. Ci, którzy nie należeli do tamtej cywilizacji i przeżyli - a były to małe grupy ludzi - żyli w epoce kamiennej i tylko ich widziała do niedawna oficjalna nauka.
Kapłani owej cywilizacji prowadzili te obserwacje od prehistorii, zachowując ciągłość. Dzięki temu wiedzieli, że te zdarzenia zachodzą rzadko, bardzo rzadko w porównaniu z życiem jednego pokolenia, ale są nieuniknione. Zanim przewidzieli swój kres, wyliczyli, że w odległych czasach wielokrotnie dochodziło do katastrof kosmicznych, a poprzednia miała miejsce (według naszej skali czasu) 21 lutego 21 312 lat p.n.e. Dziś już wiemy o tym. Ich Dzień Sądu nadszedł 27 lipca 9792 roku p.n.e. w erze Lwa. Taką datę przekazują teksty piramid, oczywiście w języku liczb gwiezdnych.

ZAGŁADA ATLANTYDY

Za Platonem, który opierając się na tekstach znacznie wcześniejszego Solona (638-582 p.n.e.), opisał to wydarzenie w swojej pracy Timaios, nazywamy ich państwo Atlantydą. Grecki filozof i badacz historii Solon przebywał w Egipcie przez wiele lat i dostąpił wtajemniczenia w część ezoterycznej i hermetycznej wiedzy przez Wielkiego Kapłana z Sais, który przekazał mu również historię i tragiczny koniec Atlantydy, zwanej w starym Egipcie Aha-Men-Ptah. Od tamtego wydarzenia Atlantyda, jak głosi część naukowców, znajduje się pod kilkukilometrową pokrywą lodową Antarktydy i szukanie jej gdzie indziej jest bezsensowne.
Według pewnej grupy astrofizyków ruchy gwiazd i gwiazdozbiorów mają co jakiś czas wpływ na Słońce i wtedy zachodzi zdarzenie, które zabija cywilizację na Ziemi. Prehistoryczni astronomowie zebrali zdumiewającą wiedzę o tym i zapisali ją w liczbach. Do dziś całości tego kodu nie rozszyfrowano, ale najważniejsze elementy już poznano i opisano w wielu publikacjach.

CO JUŻ WIE WSPÓŁCZESNA NAUKA?

Aby w sposób najprostszy wyjaśnić, co i kiedy nas czeka, należy w wielkim uproszczeniu podać opisane przez tych naukowców i badaczy podstawowe fakty.
Ziemia podlega ruchowi precesyjnemu, gdy jej oś, w odchyleniu od ekliptyki o 22,1°-24,5°, przesuwa się po kolejnych znakach Zodiaku, czyli gwiazdozbiorach nazwanych w starożytności Waga, Lew, Rak, Panna, Ryby itd. Już w tamtych czasach wyliczono, że pełny obieg precesji trwa 25 920 lat. Nasza cywilizacja nie dysponuje takimi obserwacjami, to zbyt długi dla nas okres. Zaobserwowano wtedy, że mniej więcej w połowie tego okresu, czyli po 12 960 latach dzieje się coś niedobrego. Uczeni kapłani zastanawiali się, co powoduje to zdarzenie. Po wielu latach, a nawet tysiącleciach obserwacji znaleźli przyczynę.
Zgodnie z ich teorią sprawcą jest Orion, jego ruch na niebie w stosunku do Słońca. W skrócie gdy konstelacja Oriona znajduje się w pewnej pozycji nieba, a w tym czasie cykl zmian plam na Słońcu osiąga określony poziom, następuje zdarzenie określane jako zmiana pola magnetycznego Słońca. Większość ciał niebieskich, w tym Słońce, są to gigantyczne elektromagnesy mające swoje bieguny magnetyczne, co powoduje ich obrót wokół własnej osi.
W pierwszej połowie okresu precesji Orion kilka razy znajduje się w takiej szczególnej pozycji wobec Słońca, ale nie są spełnione inne warunki - a wiążą się one nierozerwalnie z nasileniem plam na Słońcu. Z jednej strony mają one wpływ na tzw. jedenastoletni cykl aktywności Słońca, a z drugiej intensywność plam podlega cyklowi w okresie 187 lat. Tamci naukowcy dokładnie to wyliczyli, nasi astronomowie już też.

ORION - ZAPOWIEDŹ KATASTROFY

Podzielenie okresu precesji na dwa to za mało! Trzeba znać dokładnie dzień i rok. Sto czy dwieście lat odchylenia to katastrofa totalna. Starożytni astronomowie obserwując niebo, zauważyli inne zależności, poznane przez nas bardzo niedawno. Przede wszystkim to, że Orion w czasie zajmowania swojej fatalnej pozycji widziany jest w letnią noc na Ziemi na obu półkulach. Patrząc w pogodną noc w niebo, na pewno zobaczymy go nad głową. I jeśli pojedziemy np. do Nairobi czy Rio de Janeiro (poniżej równika), też go zobaczymy. Orion jest wtedy jedyną konstelacją jasno widoczną na obu półkulach. To zły znak. Jeszcze 100 lat temu nie był tam widoczny.
To jednak nie wszystko dla określenia tragicznego terminu. Dawni astronomowie wiedzieli, że przy okresie precesji 25 920 lat na jeden znak zodiaku przypada średnio 2160 lat (25 920/12). Ale ich obserwacje dowiodły, że różne znaki Zodiaku mają zmienne okresy. I tak Lew i Panna po 2592 lata, Baran i Byk po 2304 lata, Ryby 2016 lat, Bliźnięta i Rak po 1872 lata. Jak do tego doszli, pozostaje zagadką, ale jest to zapisane w staroegipskiej Księdze Światła, nazwanej nietrafnie przez egiptologów Księgą Zmarłych.
A zatem, jeżeli poprzedni kataklizm miał miejsce w erze Lwa, to połowa okresu wynosi: 2592 (Lew) + 1872 (Rak) + 1872 (Bliźnięta) + 2304 (Byk) + 2304 (Baran) + 2016 (Ryby) = 12 960 lat, czyli dokładnie połowa okresu precesji. Wydawałoby się, że mamy jeszcze sporo czasu, bo 9792 + nasze 2003 to tylko 11 795 lat. Ale przecież ostatni kataklizm wydarzył się w 1440 roku Lwa, a więc pozostały z ery Lwa jeszcze 2592 - 1440 = 1152 lata. Właśnie 1152, a nie 1440 trzeba odjąć od połowy okresu precesji. I mamy (a raczej oni wyliczyli) 12 960 - 1152 = 11 808 lat. Bardzo blisko świętej liczby Majów, która kończy kalendarz!
Jeśli od tej liczby odejmiemy rok poprzedniej katastrofy, znajdujemy rok naszej ery: 11 808 - 9792 = 2016. Ale takie dość proste wyliczenie to za mało, aby mieć pewność. Co prawda, co to za różnica, czy zginiemy w 2012, czy 2016? Otóż bardzo ważna różnica. Znając dokładną datę, można będzie coś ocalić z cywilizacji dla tych nielicznych, którzy przetrwają - różnica choćby roku to klęska ostateczna. Tak rozumowali tamci astronomowie i kapłani.

WENUS I ŚWIĘTE LICZBY MAJÓW

Aby nie rozwlekać tego wywodu; stwierdzono, że kluczem do dokładnej daty kataklizmu jest planeta Wenus. Od niepamiętnych czasów Egipcjanie, a zwłaszcza Majowie obserwowali Wenus i wiedzieli o niej wszystko. Czyli i to, że okres gwiezdny Wenus wynosi 584 dni - kolejna święta liczba Majów (dokładnie 583,92). Okres obiegu Słońca przez Wenus to 225 dni ziemskich (dokładnie 224,584). Majowie podzielili te liczby i pomnożyli wynik przez 20 okresów gwiezdnych planety - nie wiemy, dlaczego, ale uważali, że kolejny kataklizm związany jest z końcem jednego z dwudziestu okresów gwiezdnych Wenus. Otrzymali: 583,92/224,584 x 20 = 52 - następna święta liczba kodowa Majów.
W ich przekonaniu tylko w ostatnim roku wielokrotności liczby 52 zdarzy się katastrofa. W roku 2012 upływa 227. okres liczby 52 od roku 9792 p.n.e. Pomijając skomplikowane uzasadnienie, podzielili liczbę 52 przez 12 960 (połowa okresu precesji), co daje 0,004012345. To jest wartość, o jaką skorygowali pozostałe po ostatniej katastrofie 1152 lata ery Lwa: 1152 x 0,004012345 = 4,6. To właśnie jest wielkość korekty Wenus, a zatem 11 808 - 4,6 = 11 803,4. Owe 20 okresów Wenus to 32 lata ziemskie (20 x 584/365). Przez 11 808 lat upłynie dokładnie 369 okresów gwiezdnych Wenus, licząc w latach Ziemi (11808/32). Ponieważ tamto zdarzenie miało miejsce w końcu lipca 9792 p.n.e., dodano 7 miesięcy do liczby 11 803,4 i tak uzyskano świętą liczbę 011 804. Oto dowód liczby 11 804!
W grudniu 2012 roku dobiegnie końca kolejny dwudziesty okres gwiezdny Wenus i - jak twierdzą nasi badacze - zbiegną się wtedy cztery znamienne czynniki: pozycja Wenus, położenie Oriona wobec Słońca, maksymalne nasilenie aktywności Słońca i pozycja Oriona wobec gwiazdozbioru Gemini (Bliźnięta).
Prowadząc skomplikowane obliczenia, prehistoryczni astronomowie ustalili, że w czasie ostatnich katastrof Wenus zajmowała identyczną pozycję centralną na tle gwiazdozbiorów Oriona i Gemini. Oczywiście Wenus nie ma wpływu na to, co się dzieje na Słońcu, to za mała planeta, ale jej znamienna pozycja w dwudziestym okresie gwiezdnym uważana jest za boskie ostrzeżenie, znak.

DZIEŃ PAŃSKI NADCHODZI

Ujmując to brutalnie, Orion i Gemini są już prawie na swoich miejscach, 187-letni okres aktywności Słońca jest niemal w szczycie (ostatnio mamy jakieś gorące i suche lata, a zimy łagodne), Wenus z kolei zmierza nieubłaganie ku swojej pozycji. Identycznej, jaką miała w tym układzie 9792 lata p.n.e. Precyzyjne obliczenia orbity Wenus przez tamtych astronomów wykazały, że zajmie tę pozycję, w wyniku korekty ery Lwa, po okresie 11 804 lat od dnia 27 lipca 9792 roku p.n.e., dokładnie 22-23 grudnia 2012 roku. Koniec kalendarza, rok Apokalipsy. Dlatego liczba ta była u Majów święta, tak im to nakazali ich przodkowie, kimkolwiek byli.
Jak twierdzą nasi badacze, to właśnie zapisała nam tamta cywilizacja tysiące lat temu. Piramidy w Gizie krzyczą o ruchach Oriona - obserwujcie Oriona, on niesie zagładę! Faktem jest, że w 2012 roku ustawienie piramid względem Oriona będzie identyczne jak w roku 9792 p.n.e., co potwierdzają współczesne symulacje komputerowe.
Piramidy powstały podobno po tamtym kataklizmie, około roku 9400 p.n.e., ale ustawiono je z taką precyzją, żeby przekazały ostrzeżenie potomnym. Jeszcze wcześniej powstał Sfinks, w hołdzie dla ery Lwa, pierwszej ery nowego świata.

TAJEMNICA WIELKIEJ PIRAMIDY

Szyb w komorze królewskiej w Wielkiej Piramidzie wskaże idealnie gwiazdę Al.-Nitak, jej niebieski odpowiednik w pasie Oriona. Wtedy zegar Piramidy się zatrzyma.
Niestety, egiptolodzy nie zauważyli tych tajemniczych korelacji albo przemilczeli je, bo bali się śmieszności. Utrzymują nadal, że Wielka Piramida to grobowiec Cheopsa. Gdy Cheops, biedaczysko, się urodził, trzy piramidy stały już parę tysięcy lat i pewnie tak samo drapał się w głowę jak nasi egiptolodzy, co to może być. To chyba on wpadł na pomysł, aby faraonowie budowali sobie takie grobowce. Może istotnie gdzieś we wnętrzu Piramidy są ukryte szczątki jej prawdziwych twórców i ich tajemnicza wiedza. Żadna z piramid faraonów nie dorównała Wielkiej Piramidzie. Przed Cheopsem budował faraon Dżoser, ale jego piramida schodkowa w Sakkarze to struganie odrzutowca z drewna w porównaniu z Wielką.
Co się stanie w grudniu 2012 roku? Otóż, według przypuszczeń naszej grupy naukowców, Słońce może zmienić swoje pole magnetyczne. Sądzą oni, że impuls do tego dadzą wszystkie główne gwiazdy konstelacji Oriona (z wyjątkiem Bellatrix), które należą do grupy nadolbrzymów, bardzo gorące i jasne. Wszystkie warunki będą idealnie spełnione.
Tego dnia Słońce zacznie emitować "światło świateł", jak głosi egipska "Księga Światła" - tamci ludzie je widzieli, niezwykle intensywne i palące. Słońce podobnie jak Ziemia obraca się wokół swojej osi, jednak znacznie szybciej. Punkt na równiku Ziemi pokonuje w ciągu godziny 1666 km, a na Słońcu 6000 km. Ta szybkość obrotu i masa Słońca powodują, że jego pole magnetyczne jest ponad 20 000 razy większe od ziemskiego. W grudniu 2012 roku nastąpi coś w rodzaju niewyobrażalnego krótkiego spięcia w polu elektromagnetycznym Słońca.

cd. w następnym numerze

A oto druga część:

"Szaleństwo materii słońca

Bogusław Jeff Leng

Co najmniej od 100 lat znana jest święta liczba kalendarza Majów, bez wątpienia odziedziczonego po znacznie wcześniejszej i wysoko rozwiniętej cywilizacji. Na niej urywa się ich kalendarz obejmujący niewiarygodnie długi czas. Ta sama liczba, 11 804, zapisana inaczej, znajduje się w słynnej płaskorzeźbie Zodiaku z Dendery w Egipcie. Ma on co najmniej 6 tysięcy lat i jest wyrytym w kamieniu przesłaniem ze znacznie starszej epoki.
Ogniste fontanny rozpalonej materii słonecznej będą eksplodować z mocą 50 miliardów bomb wodorowych każda. Jęzory plazmowych płomieni wybuchną na wysokość setek tysięcy kilometrów. Oznaczać to będzie, że bieguny Słońca zamienią się miejscami i Słońce zmieni swoje pole magnetyczne. To potrwa zaledwie kilka godzin, może dzień, ale dla Ziemi skutki będą katastrofalne.
Nasza cywilizacja i astronomia zna takie zjawiska, ale tylko w odległych przestworzach kosmosu, poza naszą Galaktyką. Ponad 10 tysięcy lat to za długo, aby nasza cywilizacja zaobserwowała coś podobnego na Słońcu; nasza nauka jest na to za młoda. Wspominają o tym dawne przekazy, również Biblia. Różni dziwacy interpretują prastare budowle jako rzekome ostrzeżenie naszych przodków, ale jak dotąd "prawdziwa" nauka to wyśmiewa.
W następstwie szaleństwa materii Słońca potężna i zabójcza fala naładowanych cząsteczek runie ku Ziemi. Pod wpływem tego olbrzymiego strumienia energii elektromagnetycznej ziemskie pole magnetyczne tak się przeciąży, że górne warstwy atmosfery staną w płomieniach. Będzie to widoczne jako intensywna i wszechobecna zorza polarna. Pasy Van Allena zostaną zniszczone. Fala ta osiągnie największą koncentrację na biegunach Ziemi i wywoła potężne pole elektryczne, przewyższające zdolności absorpcji Ziemi. Pole elektromagnetyczne Ziemi przeciąży się i nastąpi zwarcie - megakrótkie spięcie ze skutkami kataklizmu. Ziemia przez pewien czas zostanie pozbawiona osłony magnetycznej. Nastąpi przeskok biegunowy, co oznacza, że biegun północny i południowy wymienią się. Nie fizycznie, a elektromagnetycznie, to znaczy, że kompas będzie wskazywał północ na Antarktydzie. A będzie to dopiero preludium.

GDY SŁOŃCE ZAJDZIE NAD BUGIEM

Jądro Ziemi złożone z rozpalonego żelaza jest rdzeniem magnesu. Gdy zmienią się bieguny, ma się stać rzecz niesamowita - Ziemia zacznie obracać się w przeciwnym kierunku! Tak jak obracała się, według tej teorii, przed 27 lipca 9792 roku p. n. e. Dlatego od półokresu precesji należy odjąć 1152, a nie 1440 lata ery Lwa - Ziemia zawróciła. Kapłani Majów i Egipcjan wiedzieli to! Pojmując to według naszego rozumienia, Słońce wschodziło wtedy nad Odrą i zachodziło nad Bugiem. I tak ma być ponownie, choć już tego nie ujrzymy. Nie my, bo najgorsze przyjdzie właśnie wtedy.
Zwrot kierunku obrotu Ziemi nastąpi tak gwałtownie, że zewnętrzna powłoka, czyli litosfera i tzw. skorupa oderwie się od podłoża, jakim jest płaszcz ziemski i "popłynie", hamując gwałtownie. W ciągu paru godzin, może dłużej, wyhamuje z prędkości 1666 km/godz. do zera i ciągnięta przez magnetyzm jądra zacznie się z wolna obracać w drugą stronę. W efekcie dojdzie też do przesunięcia geograficznego lądów i kontynentów. To zdarzyło się już wiele razy. Złudzenie będzie takie, jeśli ktoś będzie mógł to jeszcze widzieć, jakby niebo spadało na ziemię.
Wystąpią niewyobrażalne trzęsienia ziemi. Tam gdzie było płasko, w wielu miejscach powstaną wysokie góry na skutek napierania na siebie płyt lądowych, część lądu zapadnie się w oceany, część gór zapadnie się do poziomu morza. Zamarłe wulkany ożyją, z ogromnych szczelin i pęknięć trysną miliony ton lawy i trujących gazów. Nie zapomnijmy o oceanach - tu nastąpi efekt szarpniętej miski z wodą. Wiele ogromnych pożarów, jakie wtedy powstaną, zostanie zmiecionych przez jeszcze dzikszy kataklizm: fale oceaniczne do wysokości kilometra, rwące z prędkością do 500 km/godz. Cokolwiek będzie w pobliżu oceanu i niżej niż 1500 m, zostanie zmyte z powierzchni ziemi.

DZIEŃ OSTATNI

Planeta - potężne ciało niebieskie - to przetrwa, ale na jej powierzchni tętni życie, nasza cywilizacja!! To będzie jej Dzień Sądu, o którym mówi Biblia. Bo tego nie wymyślili twórcy Biblii, to już było. Dlatego wysoko w Andach można znaleźć muszle skorupiaków i piasek morski, dlatego wokół i wewnątrz jeziora Titicaca leżą tarasy uprawne tak przemyślnie zbudowane, że zdumiewają do dziś, tylko że na wysokości prawie 4000 m, gdzie leży jezioro, nic na nich nie wyrośnie, a woda w jeziorze ma słony smak. Dlatego potężne wielotonowe monolity nieznanych archeologom budowli w Andach rozsiane są jakąś straszną siłą jak klocki Lego i dlatego w wiecznej zmarzlinie Syberii i Alaski, które były niegdyś gdzie indziej, znajdujemy tysiące zamrożonych zwierząt, porozrzucanych jakby były zabawkami z trawy lub zbitych w jedną masę, choć niektóre, jak mamuty czy bizony, ważyły po parę ton.
Co to oznacza dla naszej cywilizacji? Badacze współcześni są zgodni - niewyobrażalną tragedię. W parę dni zginie prawie 99% ludzkości. Tak, to nie pomyłka - prawie 99%. Jeden procent tych, którzy przeżyją, to i tak dużo; jest nas już 6,3 mld, a więc wygląda na to, że przeżyje około 63 mln, powiedzmy 70 mln.
Do tego dojdzie całkowita klęska technologiczna. Kiedy pole elektromagnetyczne się odwraca, różnice potencjałów zniszczą wszystkie urządzenia elektroniczne, przepalą je. Dotyczy to też satelitów, stacji radiowych i TV, sieci komputerowych. To oznacza totalny brak komunikacji i utratę wszystkich danych. Ani jedna elektrownia na świecie nie ocaleje. A jeżeli potraktujemy tę przepowiednię jako kolejny mit, legendę czy urojenia starożytnych ludów, to pewnie nie wygasimy reaktorów w elektrowniach atomowych przed 20 grudnia 2012 roku. Nie rozmontujemy balistycznych rakiet nuklearnych. Wtedy te 70 mln ocalałych pożyje najwyżej rok, bez wyjątku. Taki byłby koniec homo sapiens na Ziemi.
Nasi nieznani przodkowie z poprzedniej cywilizacji również znali energię jądrową, są na to już dowody, ale oni znali też datę Dnia Ostatniego i uniknęli zagłady życia przez radioaktywność. Choć nie wszędzie; w Indiach i na terenie Brazylii istnieją prastare tajemnicze ruiny miast zniszczonych wybuchami jądrowymi. Oficjalna nauka milczy o tym, bo cóż ma powiedzieć? Tamta cywilizacja używała jednak głównie energii słonecznej, choć nasi naukowcy nie wiedzą jeszcze jak. Stąd starożytny kult Słońca.

I DNI NASTĘPNE

Na pewno ocaleje pewna grupa przywódców, naukowców i zabranych w ostatniej chwili młodych ludzi, zwłaszcza kobiet, ukrytych w potężnych schronach. Ale ile z tej wiedzy mogą przekazać tym, którzy ocaleją na Wyżynie Tybetańskiej, w górach Kaukazu, w Andach czy na Wyżynie Afrykańskiej. Ci naukowcy nie będą już młodymi ludźmi. A owe 70 milionów szybko się skurczy o 70-80% na skutek zatrucia powietrza, chorób i zniszczenia cywilizacji. W pewnym ponurym punkcie przesilenia pozostanie pewnie kilka milionów istnień. Może niecały milion?
Przetrwają tylko ci, którzy i dziś obywają się bez elektryczności, opieki medycznej, telekomunikacji, komunalnych pomieszczeń i zakupów gotowej żywności. Dla których pieniądz nie decyduje o przeżyciu. A więc prymitywne plemiona górskie i oddalone od cywilizacji szczepy etniczne. Oni zaczną budowę nowej cywilizacji. Być może dotrą do nich ci ze schronów, być może będą mieli parę samolotów czy helikopterów i w jakiś sposób przekażą im część wiedzy. Ale co? Jak zbudować komputer, telefon komórkowy czy bombę atomową? Może raczej wiedzę rolniczą, podstawy medycyny, zasady prawa i - oczywiście - astronomii. Dokładnie to, czego bogowie Wirakocza i Kukulcan nauczali niegdyś pierwszych Majów.
Po wielu pokoleniach powstanie przekaz, legenda o dobrych bogach, którzy przylecieli na huczących maszynach i nauczali ludzi uprawy roślin, ruchów gwiazd i sztuki życia. Że bogowie ci opowiadali, jak to kiedyś świat był pełen ludzi, którzy latali w żelaznych maszynach, jeździli wozami bez koni, rozmawiali ze sobą z dalekich miejsc, nie widząc się nawzajem i nosili broń miotającą pioruny. Ale pewnego dnia rozgniewali Najwyższego Boga i ten w jednym dniu zniszczył cały ich świat. Zostawili wiele zapisów na okrągłych, błyszczących dyskach. Przechowują je kapłani i przekazują z pokolenia na pokolenie. Nikt ich jeszcze nie odczytał. To są teksty święte. Obiecali też, że kiedyś powrócą.
Tyle przepowiednia, czy jak kto woli teoria końca naszego świata. Czy należy jej wierzyć? O tym w następnej części."

Artykul pochodzi z magazynu "Czwarty Wymiar"



Ten artykuł zmienił troche moj poglad zaczynam w to wierzyć.... Moze nie biblijny koniec swiata tylko w odwrocenie biegunów przeczytajcie długie ale naprawde bardzo ciekawe.

PS: Posta w całości skopiowałem z forum o grach i konsolach LINK




Jednym Bozia dała rozum a innym opcję EDIT sesesese

THIS IS SPARTA!!!!

Edytowane przez ~modest dnia 09-04-2007 21:36
tlenem ja oddycham :P 630878 Wyślij Prywatną Wiadomość
Autor RE: The end...
~Pavlo84
Użytkownik

Avatar Użytkownika
Dodane dnia 10-04-2007 00:00
Ja w takie rzeczy to kompletnie nie wierzę
Wyślij Prywatną Wiadomość
Autor RE: The end...
~zidan10
Użytkownik

Avatar Użytkownika
Ostrzeżeń:3
Dodane dnia 20-04-2007 18:54
To co jest opisane powyżej jest bardzo ciekawe. Osobiście mam mieszane przeczucia co do tego wydarzenia. Koniec świata miał być już w 2000 roku przynajmniej takie chodziły pogłoski . Ale z tym nawiązaniem kontaktów to jest bardzo ciekawe . Uważam że pozostaje nam tylko czekać




Edytowane przez ~zidan10 dnia 20-04-2007 18:55
175146 Wyślij Prywatną Wiadomość
Autor RE: The end...
~Miska
Użytkownik

Avatar Użytkownika
Dodane dnia 26-04-2007 14:07
No wlasnei koniec Swiata mial byc juz w 2000r.ale jak ma byc koniec w 2012 to chociasz mam nadzije ze po Euro
8940322 Wyślij Prywatną Wiadomość
Skocz do Forum:
Logowanie
Login

Hasło

Zapamiętaj mnie



Rejestracja
Zapomniane hasło?
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

~zidan10
DATA: 15/05/2007 14:57
Ello

~Maska
DATA: 15/05/2007 11:03
elo ;]

#gowegetassj5
DATA: 14/05/2007 17:20
siema, a kto by pogardził? smiley w końcu 75 ml kosztuje koło 100 zł smiley

~malice21
DATA: 13/05/2007 23:48
elo co do teunku wole srebrną ale złotą nie pogardze smiley

Jedza
DATA: 13/05/2007 13:02
Siemka wszystkim

#gowegetassj5
DATA: 13/05/2007 09:25
Ema, Ema, prawda, że miły, ale co tam, nie bądźmy cieniasy, napijmy się złotej Tequili smiley ... taa, może kiedyś smiley

~Wariat
DATA: 13/05/2007 07:38
Ema all. Jaki Jocker miły temat poruszył. aż mi się pić zachciało smiley.

#gowegetassj5
DATA: 12/05/2007 22:19
siema JoCkEr miszczu, pozdrów Kasie XD

^Mroovster
DATA: 12/05/2007 22:14
Heehehe ostatnio nie mam kasy na takie drogie trunkismiley

~Jocker
DATA: 12/05/2007 22:12
Hehehe Siema Pałki I Kozaki a szczególnie Mroovster który pije Absolwenta xD


Katalog stron na MCportal.pl
Otwarty Katalog Stron
Katalog Stron - Dobre Strony
Katalog stron
katalog stron
mIRC.pl Katalog stron

Darmowy Hosting zapewnia YoYo.pl | XT.pl - Darmowe Domeny